Z serii: znalezione na strychu.
Konik na biegunach.
Rocznik 72.
Stan agonalny, ale co tam! Dałam mu szansę!
Używając terminów z pogranicza medycyny estetycznej - to już było porządne naciąganie, nie jakiś tam botoks.
Czyszczenie, szlifowanie, rekonstrukcja, no i malowanie.
I voila! Konik jak nowy!
środa, 20 stycznia 2016
niedziela, 17 stycznia 2016
Wieszak na plakat
Dzisiaj małe DIY.
Wszystko wzięło się stąd, że mam w mieszkaniu ściany (niektóre), w których obsesyjnie boimy się wiercić. Żeby było jasne - ściany konstrukcyjne, wzmocnione, żelastwo i beton klasy strong-strong. Wiertarki, która to przewierci nie mam, a nieliczne próby wiercenia skończyły się telefonem do zaprzyjaźnionej ekipy remontowej z błagalną prośbą o naprawienie szkód... Widać, taki ich urok. No i właśnie na takiej ścianie wymyśliłam sobie plakat.
Wszystko wzięło się stąd, że mam w mieszkaniu ściany (niektóre), w których obsesyjnie boimy się wiercić. Żeby było jasne - ściany konstrukcyjne, wzmocnione, żelastwo i beton klasy strong-strong. Wiertarki, która to przewierci nie mam, a nieliczne próby wiercenia skończyły się telefonem do zaprzyjaźnionej ekipy remontowej z błagalną prośbą o naprawienie szkód... Widać, taki ich urok. No i właśnie na takiej ścianie wymyśliłam sobie plakat.
wtorek, 12 stycznia 2016
Ciepła lampa
Przetwarzam. Głównie z pobudek eko. Światowy konsumpcjonizm ma się niebezpiecznie dobrze, ja mu odrobinę przycieram nosa. Tak tyci, tyci.
Ostatnio pisałam o wykorzystaniu materiału z ubrań codziennych, dziś projekt również z garderobianego odzysku. Patrzyłaś/eś kiedyś na swój niechciany sweterek jak na źródło "nowej" włóczki?
Można? Można! Oczywiście nie każda dzianina się do tego nadaje, ale w większości przypadków sweter można z sukcesem spruć (w przygotowaniu post na ten temat).
W ten właśnie sposób udało mi się ostatnio pozyskać nieziemsko mięsistą włóczkę w kremowym kolorze.
Uwielbiam lampy szkieletowe (o czym pisałam tu), ale tym razem retro abażur zamienił poliestrowe, świecące wdzianko na milutki sweterek,
sobota, 9 stycznia 2016
Oh, jeans!
Prędzej czy później nadchodzi
czas, żeby rozstać się z ukochaną "sztuką dżins" (jak mawiał
niezastąpiony Kabaret Potem). Ten dramatyczny moment przychodzi
zazwyczaj wtedy, gdy takie jeansowe ubranie nie nadaje się już do
dalszego noszenia; najzwyczajniej w świecie jest już "zanoszone" na
śmierć, tj. do co najmniej trzeciej dziury. Wstyd przekazać dalej, żal
wyrzucać. I co?
Przerabiamy!
Mam słabość do jeansu. Obiłam już nim krzesła, teraz przyszedł czas na domowe akcesorium - poduszkę.
Przerabiamy!
Mam słabość do jeansu. Obiłam już nim krzesła, teraz przyszedł czas na domowe akcesorium - poduszkę.
niedziela, 3 stycznia 2016
Warsztaty obiciowe
Jeszcze chwila uwagi dla roku poprzedniego.
Historia zaczęła się, gdy kupiłam mały, stylowy fotel w bardzo złej kondycji. Co prawda miałam już krótkie epizody z tapicerowaniem (np. opisane wcześniej krzesła), ale w tym przypadku moje wewnętrzne: "Co? Ja nie zrobię?!" brzmiało raczej jak: "O, mamo! Jak ja to zrobię?". Do tego mebel tak mi się podobał, że najzwyczajniej w świecie nie chciałam go zepsuć.
Niezłe cacko, prawda?
Historia zaczęła się, gdy kupiłam mały, stylowy fotel w bardzo złej kondycji. Co prawda miałam już krótkie epizody z tapicerowaniem (np. opisane wcześniej krzesła), ale w tym przypadku moje wewnętrzne: "Co? Ja nie zrobię?!" brzmiało raczej jak: "O, mamo! Jak ja to zrobię?". Do tego mebel tak mi się podobał, że najzwyczajniej w świecie nie chciałam go zepsuć.
Niezłe cacko, prawda?
Subskrybuj:
Posty (Atom)