Co prawda babcia w wersji z zieloną tapicerką, dziadek z granatową, ale model ten sam (na zdjęciu już nieco rozmontowany i przeczyszczony przed przeróbką).
1. Wszyscy mieli to samo (lub prawie to samo)? - potwierdzone! (a mówimy o czasach, kiedy przyjazny kieszeni szwedzki design dopiero raczkował u siebie za Bałtykiem).
2. wszyscy mieli piękno? - po szybkiej analizie można i to potwierdzić, bo wzór całkiem, całkiem (tylko szkoda, że wybór tego piękna był taki niewielki...)
A po ściągnięciu warstwy politury i wymianie tapicerki oczom mym ukazało się całkiem inne krzesło.
Rama okazała się być bukowa. Po wyszlifowaniu potraktowałam ją tylko bezbarwnym woskiem. Co do tapicerki z pomocą przyszły mi dwie stare spódnice. I chociaż nie znoszę szyć wymyśliłam sobie patchworkowe obicie...
A że spódnice były dość obszerne, wystarczyło na drugie krzesło.
Tym razem ramę pomalowałam (kolory Old White i Chateau Grey) i zaimpregnowałam woskami, tylko w tej wersji dodałam przetarcia z ciemnego wosku - w końcu krzesło wiekowe, może wyglądać na nieco "przetarte".
I tak idea socrealizmu zagościła u nas w domu.
Choć jak widać w bardzo zindywidualizowanej formie.
Ciekawe ilu z nas łączą te same meble z przeszłości?
DD
Czy kot też jest odrestaurowany?
OdpowiedzUsuń