niedziela, 23 lutego 2014

Architektonicznie

I po Igrzyskach. Ścigali się, skakali, walczyli przez dobrych kilkanaście dni, a ja dopiero przy końcu (uroczysto-patetycznym) dowiedziałam się, że olimpijskimi cheerleaderkami byli Leopard, Zajka i Miszka. No Miszka, to ma dość duże doświadczenie, więc nie dziwie się, że go wzięli. 


Zdjęcie z oficjalnej strony igrzyskowej.

Tylko wtedy Misza miał w asyście zupełnie innego towarzysza:

Zdjęcie z oficjalnej strony igrzyskowej.

Hmmm, coś jakby podobne do... Jest takie miasto nad Wisłą, które mogłoby się promować tym samym plakatem, oczywiście po wycięciu gwiazdy i olimpijskich kółek. 


Zdjęcie ze strony PKiN

I tak się zdarzyło, że pewnego jesiennego dnia, po 3 latach od przeprowadzki, jak dzieci na koloni poczuliśmy tęsknotę. Za miastem, rzecz jasna. A wiadomo, jesienią pada, w czasie deszczu dzieci się nudzą, a na nudę nie ma to jak pędzel i farbki! I kawałek wolnej ściany, bo budżetu już na wymarzone płyty z betony architektonicznego nie wystarczyło. Tęsknota pukała do drzwi jak Los w V Symfonii Ludwika, ręce drżały nerwowo... tośmy się namazali!



Ściana ma jakieś 4,5 x 3,5 metra, więc bez rzutnika się nie obyło - rzutnik, bardzo przydatne narzędzie malarskie. Teraz mały konkurs! Co z elementów widocznych powyżej namazaliśmy naprawdę? 

Wszystkim zainteresowanym monumentalną architekturą socjalistyczną polecam śledzić poczynania Sofii i Julii, które, mam nadzieję w końcu wydadzą swoją książkę - Nowa Huta też ma tam być! Jeeee! To cóż, że po fińsku.


DD



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz